niedziela, 13 kwietnia 2014

Zaproszenie na wernisaż w Muzeum Etnograficznym

Zapraszam na wernisaż wystawy
Kto: 

Wojciech Sternak :)

Co:

Wisła. Dopóki.

Między rzeczywistością a symulakrum.
Gdzie: Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie
Kiedy: w najbliższą środę, 16 kwietnia 2014, godz. 18:00
Dlaczego:
Bo warto dzielić się tym, co najlepsze ;)

wtorek, 25 marca 2014

Wisła. Dopóki. Między podróżą a eksploracją.
















Reszta na wystawie... zapraszam!

Zaproszenie na wernisaż!

Po ponad roku krążenia wzdłuż, wokół, w poprzek, z prądem, czasem pod prąd Wisły...
Zapraszam!


DOPÓKI
Wisła. Między podróżą a eksploracją.

1047 km Wisły od samych źródeł do ujścia do Bałtyku i teren wokół niej to obszar, który choć jest geograficzną osią kraju leżącego w samym środku Europy, tak naprawdę na większości odcinków jest wciąż swoistą terra incognita.
Swoją podróż rozpocząłem w lutym 2013, ruszając czółnem z ośnieżonego stoku Baraniej Góry, by po licznych perypetiach, wymuszonych przestojach, przerwach, powrotach do rodziny i pracy, zamianach czółna kolejno na kajak, ponton, własnoręcznie zbudowaną łódź, wypłynąć w pierwszych dniach marca 2014 na wody Bałtyku.
Realizując cykl Dopóki, chciałem zachęcić do spojrzenia na naszą cywilizację z perspektywy natury. Ukazać rzekę nie jako nieprzekraczalny limes, na którego brzegu często stajemy, lecz jako obszar zawieszony między tu a tam, zaś podróż rzeką jako połączenie poczucia wolności wyboru (np. brzegu, który chcę eksplorować) i pokory przed siłami wiele większymi od możliwości jednostki, a z którymi człowiek musi nauczyć się współpracować by przetrwać.
W podróży zawsze towarzyszył mi aparat fotograficzny. Chciałem głosić sztukę patrzenia, wędrowania, rozkoszowania się rzeczywistością (H. Hesse). Obok geograficznego celu wędrówki jakim była chęć dopłynięcia do ujścia Wisły do Bałtyku, równorzędnym celem była fotograficzna eksploracja mijanych miejsc, silne poczucie, że z tej perspektywy opowieść o nas wszystkich nabiera zupełnie innego smaku. Atlasy i przewodniki stają się daleką iluzją realnego świata. To, co najciekawsze, zazwyczaj napotykałem w miejscach nieistniejących na mapie (stąd tak częste sformułowanie okolice w opisie fotografii). XVII-wieczna idea grand tour ulega dziś paradoksalnemu odwróceniu. W świecie ofert last-minute na wycieczkę all inclusive w każdy zakątek świata, nieodkryty świat okazuje się być tuż obok. Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Kontakt: Wojciech Sternak wojtekst (na) wp.pl

piątek, 22 lutego 2013

rewizja planu wyprawy

28 luty 2013 - zawieszenie wyprawy. Niefortunności po drodze i powstałe opóźnienia nie pozwolą mi zrealizować założeń, tak jak je sobie wymarzyłem.
Czas na wyciągnięcie wniosków i przygotowanie się do drugiego podejścia. Myślę, że jeszcze w tym roku...

"Into the Wild" - 18 luty (retrospekcja)






wtorek, 19 lutego 2013

19 lutego - Zamarznięte kanały


Dziś odcinek od Oświęcimia. Kanał pokryty lodem, więc płynę korytem Wisły. Tysiące ptaków! Łabędzie, kaczki, nawet zimorodek! I wiele innych. 
Zmienny, porywisty wiatr. Śnieg pada niemal poziomo. Nocleg przy śluzie w Smolicach. 
Aparaty foto wilgotne, a przecież płynę by robić zdjęcia. Coś trzeba będzie z tym zrobić. 
Spore zmęczenie - czas iść spać. Jutro pewnie dwie przenioski. 
Śnieg szeleści zsuwając się po ściankach namiotu..

niedziela, 17 lutego 2013

16 lutego - Dzień Wspomożenia

Początek dnia zapowiada się świetnie. Przede mną w najbliższym czasie żadnych progów. Noc w namiocie całkiem udana, rano śniadanie i słodka herbata do termosu.

No to w drogę!

Niestety. Już po kilku kilometrach przewalone drzewo w poprzek rzeki. W gałęziach mnóstwo suchych badyli, trzcin i wszelkich innych odpadów - konieczna przenioska. Nachylenie skarpy jakieś 50-60 stopni, muł i topniejący śnieg. Trudno wyjść na górę. 1,5 godziny windowania czółna na cumach. Wielobloczki z karabinków i mordercze "pompowanie" liną. W końcu sukces.

I nagle pojawiają się dwa pontony, jeszcze jeden, potem kolejne trzy i jeszcze.... widok jak nie z tego czasu i miejsca. Przecież to "ja płynę zimą". Po przywitaniach i paruminutowej rozmowie dowiaduję się wszystkiego. W skrócie nieformalny Klub Pontonowy "Dzika rzeka" urządza koledze urodzinowy spływ z Goczałkowic do Brzeszcz.

Ekipa pomaga mi zwodować się po drugiej stronie zatoru, chwilę płyniemy razem. Sporo informacji czego mam się spodziewać za którym mostem. Wymieniamy się telefonami "jakby co". Pożegnalne pomachanie wiosłem i płynę dalej do przodu.
..
.
Chwila zamyślenia, jakich fajnych ludzi można spotkać, chwila obserwowania łabędzi mijanych po prawej stronie i... zbyt późna reakcja, gałąź tuż nad czółnem ale dokładnie na mojej wysokości... i leże w wodzie. Temperatura około 1 stopnia? Pewnie jakoś tak. Uruchamia się ciąg informacji:
"Paraliżujące zimno. 30 minut na wyjście z wody. Herbata z termosu. Przebranie. Ognisko."
To wszystko trwa ułamki sekund.
Mam grunt pod nogami. I, co dziwne! Woda nie jest aż taak zimna, niesamowite. Dociagam czółno do brzegu. Wylewam wodę. W między czasie dopływa kolektyw Dzikiej Rzeki. Wypływają ciut naprzód, znajdują miejsce na postój i zanim się przebiorę ognisko już płonie, a ja dostaje gorącą herbatę słodką jak lep.
Wspomożenie pierwsze.

Dzika Rzeka płynie dalej, ja zostaję przy ognisku, gdzie suszę rzeczy. Mam dwie godziny do zmroku. Decyduję się na rekonesans po wsi za wałem.
Po niecałej godzinie trafiam do OSP Kaniów. Właśnie ma się rozpocząć uroczyste Walne Zgromadzenie z udziałem władz gminnych oraz przedstawicielami OSP powiatu.
Tłumaczę sytuację.
Pojawia się druh Jarek. Krótka piłka - zdążymy w 1/2 godziny? Jedziemy!
Przywozimy wszystko cieknące do remizy, rozwieszam gdzie się da w tutejszej świetlicy.
"Jak się ogarniesz - zapraszamy do sali, po prawej czeka na Ciebie miejsce"
Jak na Wigilii :)

 Przemówienia, wręczenia, uhonorowania, rodzinna atmosfera. A potem krótkie przyjęcie. Jarek okazuje się być opiekunem młodzieży OSP:

Po dwóch godzinach powoli wszyscy rozchodzą się do domów. Jednak okres Wielkiego Postu. Catering zapewniło Koło Gospodyń w Kaniowie, a burmistrz gminy też z OSP:

Jarek oraz jego rodzice (Mama też w OSP!) zapraszają na nocleg do siebie. Ciepłe łóżko, gorąca herbata z cukrem, rodzinna atmosfera, kolejne kaloryfery zajęte.
Wspomożenie po raz wtóry.
Uratowali dzień! Wieeeelkie dzięki!