piątek, 15 lutego 2013

"Dopóki" - od źródeł Wisły do Bałtyku zimą!

Pierwszy post. Post faktum. 15 lutego z Wisły. Trzeci dzień wyprawy. Ale zacznijmy od początku, a nawet wcześniej:
O co w ogóle chodzi? Może najprościej wg notki prasowej:
"Wojciech Sternak
11 luty 2013, Warszawa
Projekt „Dopóki”
…  Wisła płynie. Dopóki starczy sił.

Zimowa wyprawa od źródeł Wisły, do ujścia do Bałtyku.

W najbliższą  Środę Popielcową, warszawski fotograf,  Wojciech Sternak wyrusza w samotną podróż od samych źródeł Wisły na zboczach Baraniej Góry aż do jej ujścia do Bałtyku. Cała trasa to ponad 1050km. Będzie płynął czółnem, a tam gdzie warunki na to nie pozwolą  – będzie szedł wzdłuż brzegu  i ciągnął  cały sprzęt na specjalnym wózku. Po drodze zamierza rozmawiać o Królowej Polskich Rzek z napotkanymi ludźmi, odwiedzić, często zapomniane, perły polskiej kultury, a wszystko to uwiecznić na fotografii  i w  specjalnym albumie. To pierwsza  samotna  zimowa wyprawa od  samych źródeł aż do ujścia tej najdłuższej, kończącej swój bieg w Bałtyku rzeki.

Wędrówka Wisłą ma na celu przywrócenie Polakom świadomości niezwykłości tej rzeki: jej walorów
estetycznych, bogactwa przyrody i ogromnej wagi dla naszej kultury. Wojciech Sternak pragnie również położyć szczególny akcent na samej idei podróżowania – bycia otwartym na to co spotkane po-drodze. 

Obecnie podróż z Krakowa do Gdańska może trwać niecałą godzinę lotu  –  zauważa artysta  – w tym czasie mijamy miliony ludzi, setki zabytków, tysiące niepowtarzalnych widoków. W dzisiejszych czasach przemieszczamy się już tylko z punktu do punktu, a z ludźmi kontaktujemy się głównie za pomocą portali społecznościowych. Coraz trudniej nam przystanąć i zachwycić się otaczającym światem czy  spotkaniem z prawdziwym, nie wirtualnym bliźnim  –  dodaje fotograf  –  jakaś dziwna siła nakłania nas, by się od tego wszystkiego odizolować.
Z tego względu, Wojciech Sternak nie traktuje wyprawy w kategoriach rekordu, wyścigu na czas. Jeśli któreś miejsce szczególnie go zachwyci, nie wykluczone że zostanie tam nawet kilka dni by tworzyć fotografie.

Ważnym aspektem wyprawy jest również jej walor duchowy. 40 dni podróży z dala od domu zapoczątkowane symboliczną datą początku Wielkiego Postu będzie okresem wewnętrznego wyciszenia. Pomoże to jeszcze mocniej skoncentrować się tym co widziane  po-drodze  i otworzyć się na spotkanie z mieszkańcami nadwiślańskich regionów . 
Ryszard Kapuściński określił spotkanie z Innym wyzwaniem XXI wieku – przypomina Wojciech Sternak – te słowa, wypowiedziane w 2004 wydają mi się prorocze. Nigdy nie nawiążemy owocnego dialogu ze społeczeństwami Islamu, Azji czy Afryki jeśli wcześniej nie nauczymy się spotykać sami ze sobą. Jeśli nie odkryjemy obrazu Boga w drugim człowieku.

Wojciech Sternak już od grudnia śledzi  stan wód, poziom zlodowacenia rzek oraz prognozy pogody. Jest przygotowany  na  zamarznięcie rzeki, jak również silną odwilż. Specjalnie zaadaptowane czółno zawiera wodoszczelne zbiorniki, w których będzie chroniona zarówno sucha odzież, jak i najważniejszy oręż  –  sprzęt fotograficzny. Fotograf zdecydował się miedzy innymi  na tradycyjny model 6x6, którego poprzednikiem  jest jedyny aparat, który znalazł się na Księżycu.  Jeśli przetrwał tamte warunki,    powinien przeżyć również ekspedycję po Wiśle – śmieje się fotograf. Na wyposażeniu znajdzie się również szczelnie zapakowany zestaw na wypadek wywrotki na rzece. Będzie zawierał suchą odzież, wysokokaloryczny posiłek oraz opał do jak najszybszego ogrzania się. O tej porze roku, woda jest tak zimna, że człowiek ma niewiele ponad 30 minut na wydostanie się z wody i osuszenie. Kilka lat temu Wojciech Sternak zdobył uprawnienia sternika lodowego  –
kierowania bojerem po zamarzniętych jeziorach. Ta wiedza na pewno się przyda.

 


Wojciech Sternak – urodził się w 1979 roku. Antropolog kultury i fotograf. W 2006 roku wydał pierwszy polski album o Prypeci i Czarnobylu. Obecnie jest doktorantem na Wydziale Sztuki Mediów i Scenografii Akademii Sztuki Pięknych w Warszawie. Podróż i fotografie będące jej wynikiem będą częścią realizowanej pracy doktorskiej realizowanej pod opieką profesora Wojciecha Prażmowskiego.

Wyprawa jest objęta patronatem Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. 

"
Trzymajcie kciuki!

3 komentarze:

  1. Kanu to kanu - dlaczego nazywasz je czółnem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że kwestia nazewnictwa wciąż odbija się echem :) Wg mnie nie ma optymalnej nazwy: kanu - made in poland? trochę jak radziecki szampan. W kanadyjce zakładamy, że pozycja wioślarza jest klęcząca, a wynalazkach jak ten na zdjęciu jednak się siedzi. A czółno? Dla mnie to po prostu mała, "wrzecionowata" łódka bezpokładowa. Myślę, że przede wszystkim powinna liczyc się frajda z płynięcia. No i nie rezygnujemy z polskich słów.... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń