13 lutego zaczęła się Podróż.
Plan był taki, by dotrzeć z czółnem do źródeł Białej Wisełki i już po śniegu, wzdłuż potoku zsunąć się na dół. Sam nie dałbym rady, razem z Agnieszką długi marsz pod góry, ciągnąc czółno za sobą wzdłuż niebieskiego szlaku.
Pogoda... hmm... nie najlepsza. Wilgoć w powietrzu, wiatr, czasem prószy śnieg. A ten na ziemi... zapadamy się czasem za kolana. Czółno zgodnie z prawem grawitacji - wyraźnie ciągnie w stronę Bałtyku, ale musi jeszcze nieco zaczekać.
Po kilku godzinach docieramy do Czerwonego Usypu - już nad źródłami Białej Wisełki (gdzieś w oddali również na Czarną Wisełką), tuż pod szczytem Baraniej Góry. Dalej nie mamy już sił, zostawiamy czółno pod świerkiem i na Baranią, w śniegu po uda brniemy z symbolicznym wiosłem na ramieniu :)
Widoczność na szczycie - 50 metrów. Może mniej? Silny wiatr. Kilka fotografii i wracamy do czółna...
Zjazd czólnem wzdłuż szlaku... bezcenne :D
Większość trasy pokonujemy jednak hamując czólno linami, jak narowistego rumaka na uwięzi...
Cała trasa na dół to lawirowanie na lewo i prawo od potoku Białej Wisełki.
Po zmroku docieramy do Wisły - Czarnego. Baza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz