piątek, 22 lutego 2013

rewizja planu wyprawy

28 luty 2013 - zawieszenie wyprawy. Niefortunności po drodze i powstałe opóźnienia nie pozwolą mi zrealizować założeń, tak jak je sobie wymarzyłem.
Czas na wyciągnięcie wniosków i przygotowanie się do drugiego podejścia. Myślę, że jeszcze w tym roku...

"Into the Wild" - 18 luty (retrospekcja)






wtorek, 19 lutego 2013

19 lutego - Zamarznięte kanały


Dziś odcinek od Oświęcimia. Kanał pokryty lodem, więc płynę korytem Wisły. Tysiące ptaków! Łabędzie, kaczki, nawet zimorodek! I wiele innych. 
Zmienny, porywisty wiatr. Śnieg pada niemal poziomo. Nocleg przy śluzie w Smolicach. 
Aparaty foto wilgotne, a przecież płynę by robić zdjęcia. Coś trzeba będzie z tym zrobić. 
Spore zmęczenie - czas iść spać. Jutro pewnie dwie przenioski. 
Śnieg szeleści zsuwając się po ściankach namiotu..

niedziela, 17 lutego 2013

16 lutego - Dzień Wspomożenia

Początek dnia zapowiada się świetnie. Przede mną w najbliższym czasie żadnych progów. Noc w namiocie całkiem udana, rano śniadanie i słodka herbata do termosu.

No to w drogę!

Niestety. Już po kilku kilometrach przewalone drzewo w poprzek rzeki. W gałęziach mnóstwo suchych badyli, trzcin i wszelkich innych odpadów - konieczna przenioska. Nachylenie skarpy jakieś 50-60 stopni, muł i topniejący śnieg. Trudno wyjść na górę. 1,5 godziny windowania czółna na cumach. Wielobloczki z karabinków i mordercze "pompowanie" liną. W końcu sukces.

I nagle pojawiają się dwa pontony, jeszcze jeden, potem kolejne trzy i jeszcze.... widok jak nie z tego czasu i miejsca. Przecież to "ja płynę zimą". Po przywitaniach i paruminutowej rozmowie dowiaduję się wszystkiego. W skrócie nieformalny Klub Pontonowy "Dzika rzeka" urządza koledze urodzinowy spływ z Goczałkowic do Brzeszcz.

Ekipa pomaga mi zwodować się po drugiej stronie zatoru, chwilę płyniemy razem. Sporo informacji czego mam się spodziewać za którym mostem. Wymieniamy się telefonami "jakby co". Pożegnalne pomachanie wiosłem i płynę dalej do przodu.
..
.
Chwila zamyślenia, jakich fajnych ludzi można spotkać, chwila obserwowania łabędzi mijanych po prawej stronie i... zbyt późna reakcja, gałąź tuż nad czółnem ale dokładnie na mojej wysokości... i leże w wodzie. Temperatura około 1 stopnia? Pewnie jakoś tak. Uruchamia się ciąg informacji:
"Paraliżujące zimno. 30 minut na wyjście z wody. Herbata z termosu. Przebranie. Ognisko."
To wszystko trwa ułamki sekund.
Mam grunt pod nogami. I, co dziwne! Woda nie jest aż taak zimna, niesamowite. Dociagam czółno do brzegu. Wylewam wodę. W między czasie dopływa kolektyw Dzikiej Rzeki. Wypływają ciut naprzód, znajdują miejsce na postój i zanim się przebiorę ognisko już płonie, a ja dostaje gorącą herbatę słodką jak lep.
Wspomożenie pierwsze.

Dzika Rzeka płynie dalej, ja zostaję przy ognisku, gdzie suszę rzeczy. Mam dwie godziny do zmroku. Decyduję się na rekonesans po wsi za wałem.
Po niecałej godzinie trafiam do OSP Kaniów. Właśnie ma się rozpocząć uroczyste Walne Zgromadzenie z udziałem władz gminnych oraz przedstawicielami OSP powiatu.
Tłumaczę sytuację.
Pojawia się druh Jarek. Krótka piłka - zdążymy w 1/2 godziny? Jedziemy!
Przywozimy wszystko cieknące do remizy, rozwieszam gdzie się da w tutejszej świetlicy.
"Jak się ogarniesz - zapraszamy do sali, po prawej czeka na Ciebie miejsce"
Jak na Wigilii :)

 Przemówienia, wręczenia, uhonorowania, rodzinna atmosfera. A potem krótkie przyjęcie. Jarek okazuje się być opiekunem młodzieży OSP:

Po dwóch godzinach powoli wszyscy rozchodzą się do domów. Jednak okres Wielkiego Postu. Catering zapewniło Koło Gospodyń w Kaniowie, a burmistrz gminy też z OSP:

Jarek oraz jego rodzice (Mama też w OSP!) zapraszają na nocleg do siebie. Ciepłe łóżko, gorąca herbata z cukrem, rodzinna atmosfera, kolejne kaloryfery zajęte.
Wspomożenie po raz wtóry.
Uratowali dzień! Wieeeelkie dzięki!

15 lutego - canoe służy raczej do pływania (jednak)

Pierwsze kilometry wzdłuz Wisły. Zasypany szlak rowerowy Wisła od samego jez. Czerniańskiego aż po Drogomyśl. Po drodze wczasowicze mają dodatkową atrakcję:
Po śniegu ciągnięcie czółna nie sprawia problemu, zwłaszcza przy wspomnieniu wciągania pod Baranią. Niestety asfalt wymaga już zamontowania kółek do przewózki, a te na jednym z pierwszych krawężników wyginają ośkę niemal o 90 stopni. Pech.

Z odsieczą nadchodzą wspaniali ludzie z Urzędu Miasta Wisła: Kasia i Marek. Marek - człowiek tysiąca pomysłów deklaruje podwieźć mnie busem swojego taty. Wielkie dzięki dla całej trójki - za transport, wsparcie i rady. Dla takich ludzi warto wybrać się do Wisły.. nawet czółnem po śniegu.

piątek, 15 lutego 2013

15 lutego - Sam na sam

Kontakt z Internetem w IT w Wiśle.
Dziś przede mną koło 6 godzin marszu. Niski poziom Wisły, progi - nie da się płynąć. Na szczęście ponad 30 kilometrowa ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki - na tyle przetarta, że da się iść, na tyle zaśnieżona, że da się wlec czółno na linie za sobą. Następny postój:
Uniejów?
Skoczów?
Gdzieś pomiędzy?
Przystanek - pół godziny przez zmrokiem!

Trzymajcie kciuki!

14 lutego 2013 Biała Wisełka -> Wisełka

Dziś r e g e n e r a c j a.
Jesteśmy z Agnieszką zgodni - jeśli jeszcze kiedykolwiek wpadnę na pomysł wciągać czółno na Baranią Górę...

Zatem relaks i rekonesans następnych kilometrów.
Biała i Czarna Wisełka łączy się w Jeziorze Czerniańskim. Z niego wypływa Wisełka. Na końcu jeziora potężna tama. Wszystko we mgle, gdzieś na górze Zamek Prezydencki. Wśród świerków migają lusterka saren, ale za daleko na foty. Kilka kilometrów dalej do Wisełki wpada Malinka i to jest właśnie początek... Wisły!

2013 02 13 - Popielec - Start!

Nietrudno zauważyć, że większość postów będzie publikowana kilka dni później. Nie wszędzie jest "zasięg", nie wszędzie jest czas, nie wszędzie będą siły...
13 lutego zaczęła się Podróż.
Plan był taki, by dotrzeć z czółnem do źródeł Białej Wisełki i już po śniegu, wzdłuż potoku zsunąć się na dół. Sam nie dałbym rady, razem z Agnieszką długi marsz pod góry, ciągnąc czółno za sobą wzdłuż niebieskiego szlaku.
Pogoda... hmm... nie najlepsza. Wilgoć w powietrzu, wiatr, czasem prószy śnieg. A ten na ziemi... zapadamy się czasem za kolana. Czółno zgodnie z prawem grawitacji - wyraźnie ciągnie w stronę Bałtyku, ale musi jeszcze nieco zaczekać.
Po kilku godzinach docieramy do Czerwonego Usypu - już nad źródłami Białej Wisełki (gdzieś w oddali również na Czarną Wisełką), tuż pod szczytem Baraniej Góry. Dalej nie mamy już sił, zostawiamy czółno pod świerkiem i na Baranią, w śniegu po uda brniemy z symbolicznym wiosłem na ramieniu :)

Widoczność na szczycie - 50 metrów. Może mniej? Silny wiatr. Kilka fotografii i wracamy do czółna...
Zjazd czólnem wzdłuż szlaku... bezcenne :D
Większość trasy pokonujemy jednak hamując czólno linami, jak narowistego rumaka na uwięzi...


Cała trasa na dół to lawirowanie na lewo i prawo od potoku Białej Wisełki.
Po zmroku docieramy do Wisły - Czarnego. Baza.

"Dopóki" - od źródeł Wisły do Bałtyku zimą!

Pierwszy post. Post faktum. 15 lutego z Wisły. Trzeci dzień wyprawy. Ale zacznijmy od początku, a nawet wcześniej:
O co w ogóle chodzi? Może najprościej wg notki prasowej:
"Wojciech Sternak
11 luty 2013, Warszawa
Projekt „Dopóki”
…  Wisła płynie. Dopóki starczy sił.

Zimowa wyprawa od źródeł Wisły, do ujścia do Bałtyku.

W najbliższą  Środę Popielcową, warszawski fotograf,  Wojciech Sternak wyrusza w samotną podróż od samych źródeł Wisły na zboczach Baraniej Góry aż do jej ujścia do Bałtyku. Cała trasa to ponad 1050km. Będzie płynął czółnem, a tam gdzie warunki na to nie pozwolą  – będzie szedł wzdłuż brzegu  i ciągnął  cały sprzęt na specjalnym wózku. Po drodze zamierza rozmawiać o Królowej Polskich Rzek z napotkanymi ludźmi, odwiedzić, często zapomniane, perły polskiej kultury, a wszystko to uwiecznić na fotografii  i w  specjalnym albumie. To pierwsza  samotna  zimowa wyprawa od  samych źródeł aż do ujścia tej najdłuższej, kończącej swój bieg w Bałtyku rzeki.

Wędrówka Wisłą ma na celu przywrócenie Polakom świadomości niezwykłości tej rzeki: jej walorów
estetycznych, bogactwa przyrody i ogromnej wagi dla naszej kultury. Wojciech Sternak pragnie również położyć szczególny akcent na samej idei podróżowania – bycia otwartym na to co spotkane po-drodze. 

Obecnie podróż z Krakowa do Gdańska może trwać niecałą godzinę lotu  –  zauważa artysta  – w tym czasie mijamy miliony ludzi, setki zabytków, tysiące niepowtarzalnych widoków. W dzisiejszych czasach przemieszczamy się już tylko z punktu do punktu, a z ludźmi kontaktujemy się głównie za pomocą portali społecznościowych. Coraz trudniej nam przystanąć i zachwycić się otaczającym światem czy  spotkaniem z prawdziwym, nie wirtualnym bliźnim  –  dodaje fotograf  –  jakaś dziwna siła nakłania nas, by się od tego wszystkiego odizolować.
Z tego względu, Wojciech Sternak nie traktuje wyprawy w kategoriach rekordu, wyścigu na czas. Jeśli któreś miejsce szczególnie go zachwyci, nie wykluczone że zostanie tam nawet kilka dni by tworzyć fotografie.

Ważnym aspektem wyprawy jest również jej walor duchowy. 40 dni podróży z dala od domu zapoczątkowane symboliczną datą początku Wielkiego Postu będzie okresem wewnętrznego wyciszenia. Pomoże to jeszcze mocniej skoncentrować się tym co widziane  po-drodze  i otworzyć się na spotkanie z mieszkańcami nadwiślańskich regionów . 
Ryszard Kapuściński określił spotkanie z Innym wyzwaniem XXI wieku – przypomina Wojciech Sternak – te słowa, wypowiedziane w 2004 wydają mi się prorocze. Nigdy nie nawiążemy owocnego dialogu ze społeczeństwami Islamu, Azji czy Afryki jeśli wcześniej nie nauczymy się spotykać sami ze sobą. Jeśli nie odkryjemy obrazu Boga w drugim człowieku.

Wojciech Sternak już od grudnia śledzi  stan wód, poziom zlodowacenia rzek oraz prognozy pogody. Jest przygotowany  na  zamarznięcie rzeki, jak również silną odwilż. Specjalnie zaadaptowane czółno zawiera wodoszczelne zbiorniki, w których będzie chroniona zarówno sucha odzież, jak i najważniejszy oręż  –  sprzęt fotograficzny. Fotograf zdecydował się miedzy innymi  na tradycyjny model 6x6, którego poprzednikiem  jest jedyny aparat, który znalazł się na Księżycu.  Jeśli przetrwał tamte warunki,    powinien przeżyć również ekspedycję po Wiśle – śmieje się fotograf. Na wyposażeniu znajdzie się również szczelnie zapakowany zestaw na wypadek wywrotki na rzece. Będzie zawierał suchą odzież, wysokokaloryczny posiłek oraz opał do jak najszybszego ogrzania się. O tej porze roku, woda jest tak zimna, że człowiek ma niewiele ponad 30 minut na wydostanie się z wody i osuszenie. Kilka lat temu Wojciech Sternak zdobył uprawnienia sternika lodowego  –
kierowania bojerem po zamarzniętych jeziorach. Ta wiedza na pewno się przyda.

 


Wojciech Sternak – urodził się w 1979 roku. Antropolog kultury i fotograf. W 2006 roku wydał pierwszy polski album o Prypeci i Czarnobylu. Obecnie jest doktorantem na Wydziale Sztuki Mediów i Scenografii Akademii Sztuki Pięknych w Warszawie. Podróż i fotografie będące jej wynikiem będą częścią realizowanej pracy doktorskiej realizowanej pod opieką profesora Wojciecha Prażmowskiego.

Wyprawa jest objęta patronatem Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. 

"
Trzymajcie kciuki!